Wydarzenia

Wydarzenia 27 maja 2016 wyświetleń: 4866

25 - lecie święceń kapłańskich ks. Piotra Galusa

 

Ks. Piotr Galus

Urodził się 6 maja 1965 roku w Tarnowie. Wyświęcony 25 maja 1991 roku, w diecezji tarnowskiej (abp Józef Życiński). W latach 1991-1996 pracował jako wikariusz w parafii Najświętszego Serca Jezusowego w Łężkowice i Narodzenia NMP w Królowa Górna. W 1996 roku posłany do Centrum Formacji Misyjnej w Warszawie, a w sierpniu 1997 roku rozpoczął pracę misyjną w Brazylii, gdzie pracował aż do marca 2005 roku w parafiach Ourolândaia i Umburanas w stanie Bahia, a następnie w Salvadorze - stolicy stanu Bahia. W marcu 2005 roku przybył do Dublina, gdzie pomagał przez kilka miesięcy o. Andrzejowi Pyce (salwatorianin) w jego pracy z polskimi imigrantami. W dniu 10 stycznia 2006 został mianowany kapelanem polskiej społeczności w diecezji Cork i Ross z siedzibą w St. Augustines Priory w Cork.

Irlandzkie początki ...

Do Irlandii przyjechałem w marcu 2005 roku, a więc w niecały rok po przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej. Bardzo szybko poznałem polskiego salwatorianina ks. Andrzeja Pykę. Ks. Andrzej był proboszczem w Sallynogin, na południe od Dublina. Zacząłem koncelebrować Msze św. w jego parafii, a w pierwszą niedzielę po przyjeździe, pojechałem z nim do centrum, gdzie w kościele St. Michan przy Halston Street, ks. Andrzej odprawiał Msze św. dla Polaków. Najpierw było ich dwie Msze św., jedna w południe a druga po południu. W kościele spotkałem innego polskiego kapłana, o. Macieja Kopczyńskiego SCJ. Mieszkałem wtedy z moim bratem, który w Irlandii przebywa z rodziną od 10 lat, domu wynajmowanym przez większą liczbę Polaków, który przypominał tysiące innych domów zamieszkałych przez emigrantów. Uczestnicząc w ich życiu, w troskach, zdobywając pieniądze na chleb i na rachunki tak jak oni fizyczną pracą, poznawałem od podszewki życie emigranta. Doświadczenie to okazało się bardzo pomocne w przyszłej pracy kapelana.

Za każdym razem kościół był wypełniony po brzegi a kolejki do konfesjonałów nie miały końca. Jeśli jeden z nas odprawiał do dwóch spowiadało. Ludzi wciąż przybywało. Przybywało, bo przybywało też Polaków w Irlandii i samym Dublinie, ale nie tylko dlatego. Bardzo szybko przekonałem się, że tym co ich przyciągało, była dobroć, życzliwość i poczucie humoru ks. Andrzeja. Ludzie czuli się tam bardzo dobrze. Na kazaniach starał się ich pocieszyć, umocnić, zachęcić do solidarności. Szanował każdego, kto przychodził po pomoc czy poradę. Bardzo szybko trzeba było wprowadzić trzecią Mszę św., mimo to kolejki do spowiedzi, a potem do zakrystii, gdzie różne sprawy załatwiał ks. Andrzej były coraz dłuższe. Wiele razy wyjeżdżaliśmy do odległych o ponad 100 km miasteczek, by udzielić tam chrztu, czy też asystować przy sakramencie małżeństwa. I tak było do wakacji. Po powrocie z wakacji, na początku września 2005 roku, wraz z ks. Andrzejem rozpoczęliśmy starania o to, by duszpasterstwo polskie w Irlandii nie było tylko prowizorką z doskoku, bo ks. Andrzej był przecież proboszczem w Sallynogin, ale zaczęło mieć formalne struktury i posiadało swój kościół. Nie bardzo było jednak z kim rozmawiać. Po śmierci naszego papieża Jana Pawła II, ks. arcybiskup Dublina więcej był w Rzymie niż u siebie. I tak czas upływał. Zniechęcony czekaniem, chciałem szukać miejsca w innych diecezjach, ale ks. Andrzej pragnął bym pozostał w Dublinie. Na początku listopada 2005 roku, kapelanem Polaków w Dublinie został ks. Jarosław Maszkiewicz, a ja dowiedziałem się że, diecezje Cork i Cloyne na południu Irlandii poszukują polskich księży. Wraz z ks. Andrzejem zadzwoniliśmy do ks. Stephena Cummins, który był odpowiedzialny za duszpasterstwo emigrantów w diecezji Cloyne. Umówiłem się z nim w Cork na niedzielę 26 listopada 2005 roku.

aktualizowano: 2016-06-03
cofnij drukuj do góry
Wszystkich rekordów: